I shall not hate - Izzeldin Abuelaish

To historia człowieka, który uparcie odmawia wmówienia sobie, że należy tych innych znienawidzić, bo "przecież wyrządzili nam tyle złego". Oko za oko, ząb za ząb!

Jej autor, palestyński lekarz Izzeldin Abuelaish, mieszkał w Strefie Gazy i pracował w Izraelu. Jest człowiekiem przez duże C. Niezmordowany, pokorny, otwarty, silny. Skoncentrowany.

W ciagu kilku miesięcy stracił żonę z powodu raka i kilkoro dzieci z powodu izraelskiego ostrzału. Nawet rzucony na kolana autor nie wpuszcza w swe serce goryczy. Wie, że są dwie drogi: przebaczenie albo równia pochyła w dół. Do miejsca, gdzie czekają wszystkie demony świata i skąd nie wychodzi się cało. A przecież trzeba żyć dla dzieci, dla pacjentów, dla tych, którzy nas kochają. Tylko przebaczenie pozwala pogodzić się z ogromną osobistą stratą, tylko odmowa nienawiści daje prawdziwą siłę do dalszego życia.

Izzeldin Abuelaish to współczesny Hiob. Ewenement na skalę światową. Jest żywym dowodem na to, że prawo miłości jest silniejsze od prawa śmierci. Upokarzany w najtrudniejszych momentach, stygmatyzowany, nie pozwala prześladowcom wygrać. Nie odpowiada tą samą nienawiścią.

Z przedmowy, napisanej przez dr. Marka Glazermana (w wolnym tłumaczeniu):

Izzeldin nie generalizuje, jak robi to większość z nas. Na przykład, możesz pojechać na wakacje do Włoch, spotkać nieprzyjemnego kierowcę taksówki i wrednego recepcjonistę w hotelu, a potem wrócisz do domu i masz bardzo złe zdanie o wszystkich Włochach. Izzeldin nigdy by tak nie zareagował. (...)

Izzeldin ma pełne prawo być sfrustowanym, rozczarowanym i obrażonym na warunki, w jakich żyje, ale nie jest. Pomimo tego wszystkiego, co widział, jego wiara we współegzystencję i pokój pomiędzy Palestyńczykami i Żydami pozostaje niezachwiana. Nie patrzy na Izrael jak na monolityczny naród, gdzie każdy jest taki sam. (...)
Jakieś 10 lat temu leciał na medyczną konferencją na Cypr. Opuścił Strefę Gazy i dojechał na lotnisko, ale władze nie pozwoliły mu wejść na pokład samolotu, "ze wzdlędów bezpieczeństwa". Samolot odleciał bez niego. Miał tylko jednodniową przepustkę, nie było innego lotu aż do następnego dnia, a na lotnisku nie mógł zostać. Utknął na "ziemi niczyjej". Większość ludzi, jakich znam, byłaby w tym momencie w stanie furii. On zadzwonił do mnie, ja uruchomiłem swoje kontakty i udało mi się załatwić mu lot następnego dnia. Miał przenocować do naszego domu, spodziewałem się zobaczyć bardzo zagniewanego człowieka. Został upokorzony, ale ku mojemu zaskoczeniu, był tylko zły na tego konkretnego urzędnika, a nie na "Izraelczyków". To jest właśnie Izzeldin - nigdy nie daje się ponieść chęci generalizowania. Po prostu powiedział: "Ten człowiek nie tylko nie był lekkomyślny, ale był także uprzedzony. Zachował się nieuprzejmie ponieważ nie rozumiał". (...)

Czasem gniew może być ważny i potrzebny i ludzie muszą być wolni go wrażać. Ale Izzeldin koncentruje swój gniew na konkretnym wydarzeniu, nie pozwala mu się rozprzestrzenić, zdominować ani sprowadzić z drogi, którą idzie.

Bardzo mocna lektura, polecam każdemu. Bo każdy z nas ma kogoś, kto go upokarza, nie rozumie i/lub niesprawiedliwie ocenia. I nienawiścią nie wygra się niczego. Generalizowanie i stereotypizowanie przeszkadza kochać, powoduje bezosobową niszczącą nienawiść. Która prowadzi tylko w jedno miejsce: do piekła. Czyli do miejsca, gdzie nie ma Boga, miłości ani nadziei.